Casting na lokatora

W Paryżu chciałoby się mieszkać stylowo, najlepiej w Haussmanowskiej kamienicy, z kominkiem, z balkonem z widokiem na dachy paryskie i wieżę Eiffla. Tymczasem …  „Przygotuj się na małe mieszkanie, będziesz siedzieć na łóżku z nogą w łazience i jednocześnie ręką będziesz mieszać zupę w kuchni”. Tak przygotowywała mnie znajoma do przeprowadzki do Paryża. Gdy zaczęłam rozglądać się za jakimś przytulnym kątem dla siebie, przekonałam się, że 12- czy 15-metrowe studio jest całkiem często w ofercie. Zaletą małych mieszkań są ich ceny, stąd nie brakuje zainteresowania. Paryż jest w tym roku drugim najdroższym miastem na świecie według „The Economist”. Aby znaleźć tutaj dogodne mieszkanie trzeba przygotować się na wydatki, cierpliwie szukać i mieć szczęście, by trafić na coś co spełnia nasze oczekiwania. I trzeba jeszcze umieć się dobrze „sprzedać”. Ten ostatni element był dla mnie największym zdziwieniem.

Wynajęcie mieszkania we francuskiej stolicy przypomina bowiem casting: trzeba wykazać, że ma się zasoby finansowe, by regularnie płacić czynsz, i przede wszystkim, trzeba przypaść do gusty właścicielom. Chętnych do wynajmu jest zwykle tak dużo, że pod drzwiami ustawia się kolejka, zapisanych na konkretną godzinę. Zainteresowani przychodzą z całym pakietem dokumentów (tzw. dossier), wręczają je przy wejściu, a podczas oglądania nieruchomości muszą zrobić dobre wrażenie i wzbudzić zaufanie. Podobno w kolejce bywa czasem kilkadziesiąt osób. Zanim się przypadnie komuś do gustu trzeba odstać swoje w kilkunastu kolejkach. Jeśli jesteś studentem i nie masz stałego źródła dochodu, twoja sytuacja jest trudna. Wśród wymaganych dokumentów są umowa o pracę, wyciągi z konta z ostatnich trzech miesięcy potwierdzające wpływy wynagrodzenia. Czasem także niezbędny jest żyrant i najlepiej, aby był to ktoś zamieszkały we Francji. Podobne wymagania trzeba spełnić żeby wynająć pokój lub apartament w prywatnym akademiku. Na tym formalności się nie kończą.

Formalności we Francji jest zwykle dużo i dobrze jest się od razu odpowiednio nastawić i uzbroić w cierpliwość. O francuskiej biurokracji mówi każdy w porozumiewawczym tonie i z wyrazem twarzy wskazującym jednocześnie bezradność i frustrację. Państwo, a może po prostu sami Francuzi, lubią kontrolować sprawy przepisami i dokumentami. Gdy już znajdzie się mieszkanie, trzeba jeszcze je ubezpieczyć na cały okres umowy najmu. Zwykle też wymagana jest kaucja równa jednemu lub dwóm czynszom.

Ważna decyzja to także wybór dzielnicy lub podparyskiej miejscowości. Wśród moich znajomych najlepszą opinią cieszy się dzielnica 11, a z miejscowości Vincennes.

Mieszkania, które przeznaczone są na wynajem zwykle wyglądają dużo lepiej na zdjęciach w Internecie niż w rzeczywistości: zbieranina mebli, zużyte sprzęty w kuchni, wysiedziana i przypalona papierosami kanapa. Dobrze jest trafić na miejsce wynajmowane po raz pierwszy. Najbardziej znaną stroną gdzie można znaleźć oferty jest www.pap.fr. Zaletą jest to, że ogłoszenia są bezpośrednio od właścicieli, bez pośredników.

Trochę sztuki i międzynarodowe akcenty

Ja swoje cztery kąty wynajęłam od miłej i łagodnej starszej Pani, która powiedziała do mnie „dziękuję, że będziesz się opiekować moim domem, jak mnie tu nie będzie”. Trudno nie wziąć sobie tego do serca, szczególnie, gdy ktoś mówi to z zaufaniem. Paryż to wielokulturowy tygiel, nie dziwi więc, że trafiła mi się właścicielka Kolumbijka – Lucia, a pośrednikiem był Włoch. Za ścianą najpewniej mieszkają Chińczycy, jak wnioskuję z języka, który czasem słyszę, przy okazji ich głośnych, wieczornych rozmów.

Lucia zostawiła mi wielki regał z książkami lubianych hiszpańskich autorów i parę ciekawych obrazów i zdjęć na ścianach. W sytuacjach takich jak ta zdarza mi się myśleć, że rzeczy nie dzieją się przypadkowo. Ten zestaw książek przerósł moje marzenia co do wyposażenia. Podobnie jest też ze zdjęciami. W Paryżu spodziewamy się międzykulturowości i sztuki. Et voilà!  (franc.: I proszę bardzo, jest!). Czarno białe zdjęcia wydały się nad wyraz dobre kompozycyjnie. Po sprawdzeniu okazało się, że autor Vladimir Sichov to znany radziecki fotograf, który po emigracji pracowała w Paryżu, m.in. dla Vogue. Oczywiście, ekspozycja fotograficzna też przerosła moje oczekiwania co do wyposażenia mieszkania. A szczególnie ucieszył mnie polski akcent tej małej wystawy, znaleziony podczas sprzątania, za kanapą, portret Polańskiego i Baryshnikowa.

W dniu przeprowadzki, gdy udało mi się wtargać walizki po krętych schodach na trzecie piętro (niestety windy brak) i gdy spojrzałam pierwszy raz za okno, na horyzoncie pojawiła się tęcza. Uznałam to wtedy za bardzo dobry znak. Jednak nawet tęcza na start nie gwarantuje, że wszystko będzie się układać bezproblemowo (o ginącej korespondencji i przygodach z sąsiadami w kolejnych wpisach).  

Kominki, szafy, i metro

Urokiem mieszkań w kamienicach są kominki (często nieczynne), piece kaflowe, wysokie okna i drewniane stropy oraz stare skrzypiące podłogi. Dobrym rozwiązaniem są szafy w grubości murów. Niektóre ściany, zwykle te przy kominach, dają możliwość zrobienia takich głębokich szaf, dzięki czemu pomieszczenia są mniej zagracone masywnymi meblami, typu garderoba. Jeśli pod kamienicą biegnie linia metra, to te grube ściany i kominy przenoszą drgania spod ziemi. W ciągu dnia w ogóle nie słychać metra i trudno by się domyślić, że jeździ pod naszym budynkiem. Natomiast w nocy, nawet na wyższych piętrach, gdy się przyłoży głowę do poduszki, można mieć wrażenie, że pociąg jedzie tuż pod podłogą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *